poniedziałek, 22 sierpnia 2016

[iii] Przepraszam, mamo

"Poświęć mi trochę czasu,
Lub pozwól uczuciom wygasnąć;
Zagrajmy w chowanego,
Aby odwrócić sytuację"
Ed Sheeran - "Give me love"

- Matteo - odwrócił się, słysząc przesiąknięty słodyczą głos swojej dziewczyny.
- Co jest?
Na jego twarz zawitał uśmiech zadziwiająco przypominający grymas. On i Ambar właśnie zaczynali od nowa teatrzyk idealnej pary. Nie musieli tego robić. On poprosił, przeraźliwie bojąc się konsekwencji innego wyboru. Czasami chciał oderwać się od swojej codziennej rutyny "obudzić się - udawać lepszego od innych - iść spać". Pragnął tego, pragnął być kimś innym, jednak zmiany były dla niego zbyt przerażajace, mrożące krew w żyłach. Najzwyczajniej bał się tego, co inni uznaliby za normalne. Bał się stracić wszystko, na co tak długo pracował.
- Widziałam, jak patrzysz się na Lunę - odpowiedziała, mrużąc lekko oczy.
   Może Matteo tego nie wiedział, ale to był jej sposób rozpaczliwego błagania "nie zostawiaj mnie znów samej".
- Ponownie zaczynasz swoje scenki zazdrości? - spojrzał na nią.
Przestań, proszę - mówiło jego spojrzenie.
      Ona to dostrzegła. Choć nigdy tego nie okazywała, rozumiała go bardziej, niż on by tego chciał.
- Ale ja nic nie zaczynam - zapewniła go ze sztucznym uśmiechem, choć jej serce biło głośno, szepcząc "chciałabym przestać, ale to jest silniejsze ode mnie. Uratuj mnie od tego, błagam".
- Nie rozmawiajmy o tym - poprosiła, lub zasugerowała, lecz władczy ton wyraźnie świadczył o tym, iż nie pozwoliłaby na zmienienie tematu.
- Jak sobie królowa życzy - odparł, śmiejąc się.
Kąciki ust Ambar również drgnęły, w jej oczach swój taniec rozpoczęły iskierki rozbawienia.
      Nie, stop. Ona nie mogła sobie na coś takiego pozwolić.
    I nie mogła sobie pozwolić na bezczynne patrzenie, jak Matteo ugania się za Luną. Musiała działać.

***

      Simon usiadł na łóżku Luny obok jego właścicielki. Jego serce nie pulsowało już tak nieokiełznanie, aczkolwiek wciąż nie wyrównało swojego bicia ostatecznie.
- Wszystko w porządku? - zaśmiała się Luna.
Kochał ten uśmiech. Był wyjątkowy, napawał Simona radością, szczęściem. Czuł, że nie istnieje nic oprócz ich dwójki.
- Tak - nie skłamał.
Nie musiał kłamać. Nie było między nimi żadnych barier, mogli rozmawiać dosłownie o wszystkim.
To było magiczne.
- Po prostu, wiesz, ten dom jest taki...
Zaniemówił, poszukując adekwatnego do rzeczywistości słowa.
- Ogromny? - Luna podpowiedziała mu, unosząc brew.
- Tak.
- Wiem o tym.
Uśmiech nie schodził jej z twarzy, jakby nie było opcji, aby zszedł.
      Cisza.
Nie wiedzieli, co jeszcze mogliby dopowiedzieć.
Luna wysiliła umysł, aby znaleźć temat do rozmów i przerwać ciszę. Nie była ona co prawda ani trochę niezręczna, ale była stratą czasu, którego małą ilością musieli się nacieszyć.
- Chciałbyś jutro zobaczyć Open? - zasugerowała. - To taki jakby koncert w Rollerze, mnóstwo muzyki. Coś dla ciebie.
- Hmm... - zamyślił się sztucznie. - Nie jestem pewien... No jasne, że tak! - zaczął się śmiać. - Znasz mnie.
- Tak, znam cię. Jesteś Simon Alvarez i jesteś moim najlepszym przyjacielem.
Och, rzezywiście - pomyślał. Byli jedynie przyjaciółmi i jakkolwiek bardzo Simon starałby się to zmienić - nie miał szans. Nie chciał stracić Luny, bo była dla niego całym światem.
      Nie chciał, by jego świat się zawalił.
      To chyba bardzo egoistyczne, czyż nie?

***

      Drzwi do sypialni były zamknięte na klucz. Nina zawsze zamykała się w pokoju. To był jej odruch, bała się. Oczywiście - każdy by się bał.
      Nie miała siły. Nie chciała dłużej żyć takim życiem, to było dla niej złe. Szkodliwe, aż toksyczne. Rozprzestrzeniający się niczym dziki ogień strach opanował całe jej ciało i cały jej umysł, paraliżując nawet najmniejszy skrawek zdrowego rozsądku. W ciszy oczekiwała nadejścia tej chwili, co, choć przerażająca - była nieunikniona. Nina nawet nie próbowała uciekać, bo ucieczka na nic by się nie zdała. Istnieją rzeczy, które, nie ważne, jak bardzo starasz się je od siebie odsunąć, i tak cię odnajdą.
      Przed tym nie ma drogi ewakuacyjnej.
      Nina zamarła, słysząc dźwięk otwierających się złowrogo drzwi wejściowych.
      W salonie już był on. I on zmierzał w kierunku jedynej, marnej kryjówki Niny.
      Błagam, ja nie chcę.
- Nina, otwórz te drzwi! - słyszała rozdrażniony głos, widziała, jak szarpie za klamkę.
Nic nie odpowiedziała. W bezruchu stała w najdalszym rogu swojej sypialni, obserwując w napięciu. Lęk spowijał ją całą, jakby był nieskazitelnie białą, krystalicznie czystą płachtą na nią narzuconą.
- Nina! - kolejny łomot w drzwi. - Albo to zrobisz, albo ci pomogę.
Pośpiesznie podeszła bliżej i wyciągniętą przed siebie, drżącą nieubłagalnie ręką przekręciła klucz w zamku.
      Boję się.
Drzwi otworzyły się z hukiem. Na twarz dziewczyny spoglądało z góry spojrzenie jej ojca, w którym gniew się nie czaił. Odważnie płonął.
- Wiesz, na co zasłużyłaś - szepnął.
      Był obłąkaną duszą, nie myślał normalnie. Nikt normalny nie zrobiłby czegoś takiego swojemu dziecku.
- Prze... - zaczęła mówić, lecz jej łamliwy głos sprzysiągł się przeciwko niej.
- Przepraszasz? - zaśmiał się. Zamachnął się i mocno uderzył swoją córkę. 
      Upadła.
- Myślisz, że przeprosiny wystarczą?
Nina złapała się za swój piekący policzek. Czuła, jakby płonęły w niej niezliczone pokłady ognia.
- Naprawdę tak myślisz?
      W jego oczach czaił się blask wskazujący na to, jakim był szaleńcem.
Był niebezpieczny, a Nina była jego ofiarą.
      Nina rozpłakała się, nie zamierzając ukrywać swych łez, których wypływ z jej oczu był codzienną tradycją.
   Potwór odszedł, zamykając Ninę w pokoju. Całkiem samą ze swoimi wirującymi emocjami.
      Resztkami sił stanęła na nogi i przemieściła się na łóżko. Chwyciła w wciąż drżącą dłoń swój telefon. Zaczęła pisać na swoim blogu.
Czarne chmury nad kimś, kto był Ci tak bliski, zniszczą i Ciebie.
Przepraszam, mamo.

~*~

Krócej już się nie dało. Przepraszam, że tyle czekaliście i musieliście zostać zawiedzeni. Z poprzednich rozdziałów byłam zadowolona, ale ten jest moją porażką. To bardzo nieodpowiedzialne z mojej strony, nie sądzicie?
Przepraszam, nie dałam rady napisać nic innego.

7 komentarzy:

  1. No chyba sobie żartujesz! Porażka? Jaka porażka? Dziewczyno, ile ja bym dała żeby napisać takie cudo! Zastanawiam się, jak to możliwe, że ominęłam tego bloga i nie skomentowałam żadnego rozdziału. Przecież on jest genialny! Nie mogę uwierzyć, jak perfekcyjnie wszystko opisujesz. Uczucia, emocje, ból, bezsilność głównych bohaterów. To wszystko da się tak świetnie odczuć. Zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie i z wielką niecierpliwością będę oczekiwać na kolejne posty!
    Przechodząc już do rozdziału, powiem tylko: wow. Matteo powinien posłuchać swojego serca i jednak zdecydować się na zmiany. Czasami są one potrzebne i wnoszą do naszego życia coś pozytywnego. Ambar, mimo wszystko, nie jest taka zła na jaką wygląda. Po prostu nie chce się przyznać do tego, co czuję. Wzbudziła u mnie sympatię, bardzo podoba mi się to, jak wykreowałaś tutaj tą postać. Co do Niny... Boże, biedactwo. Jej tata powinien tego gorzko pożałować. Tak nie powinno być, za cholerę! Mam nadzieję, że Simonetti powie o tym komuś albo poprosi o pomoc. Liczę na to, że w roli jej bohatera pojawi się Gaston!
    Masz świetny styl pisania. Sama nie wiem, wszystko jest takie cudowne, lekkie, przyjemne. Mogłabym czytać i czytać, naprawdę! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, życzę duuuużo weny. Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj po raz pierwszy znalazłam się na twoim blogu, a już nie mogłam się oderwać od lektury. Oczywiście przeczytałam pozostałe rozdziały, ale komentarz zostawię pod tym ostatnim. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się twój pomysł na ukazanie prawdziwego, dobego oblicza Ambar. Każdy ma ją za złośliwą i arogancką dziewczynę, a ty tutaj ukazujesz nam ją w zupełnie innym świetlne - ŚWIETNY pomysł! Dzięki tobie zaczynam coraz bardziej przekonywać się do jej osoby.
    Co do samego rozdziału, to również kłaniam się wprzód. Genialny, zwłaszcza ten wątek z Ambar i Matteo. Obydwoje ukrywają swoje uczucia i boją się zmian, jestem bardzo ciekawa co się stanie, gdy jedno z nich nie wytrzyma i odejdzie. Zaciekawiłaś, a zarazem przestraszyłaś mnie fragmentem o Ninie. Jak ojciec może, aż tak krzywdzić swoją córkę? Biedna, bardzo jej współczuję, a tobie gratuluję wyobraźni na stworzenie tak odmiennej historii, niż ta w serialu.
    Zastanawiam się, czemu nie było mnie tu wcześniej, ale no nic, zaległości już nadrobiłam i napewno bedę wyczekiwać na następny, równie udany rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział <3 Nawet nie wiesz jak Cię podziwiam. Ten i twój drugi blog są nieziemskie. Idealnie potrafisz opisywać emocje. Chciałabym się tego nauczyć ;*
    Rozdział genialny, jak zresztą zwykle. Kocham wykreowane przez Ciebie postacie. Intryguje mnie postać Ambar. Czuję, że za płytką dziewczyną pragnącą popularności kryje się coś więcej. Jej gesty, spojrzenia.. wszystko o tym świadczy. Świetna jest też postać Niny, choć szkoda mi tej dziewczyny. Jej ojciec ją bije. Smutne i przerażające. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
    Całuję, Marlene ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dobry Kochanie ♥ a może dobry wieczór? Ech nie wiem co powinno się mówić o tej godzinie. Zacznę od tego, że rozdział jest naprawdę Wspaniały. W żadnym wypadku nie jestem zawieszona, uwierz mi. Rozdział ukazuje tak wiele emocji. Masz talent! Ogromny talent, naprawdę.
    Ambar i Matteo, tak ten wątek jest intrygujący. Ambar jest jedną z moich ulubionych postaci, także taki obrót spraw, pokazanie jej z tej 'drugiej strony dla mnie jest po prostu pięknie. Ona walczy. Walczy sama ze sobą, jest tak bardzo zagubiona. Chroni samą siebie, boi się. Tak mi się przynajmniej wydaje.
    Matteo. On również się boi. Może dlatego, że duże zmiany często niosą za sobą smutek? Nie chce stracić życia, które dotychczas zdawało się być idealne. Czasami oszukując innych sami zaczynamy w to wierzyć, ale w głębi serca rozumiemy, że wszytko tak naprawdę jest inne.
    Simon zakochany w przyjaciółce. Nie chce jej stracić, ale bycie blisko niej musi go ranić. Jest blisko ale daleko. On boi się, że poprzez swoje uczucie straci Lune ?
    Nina - strach przed ojcem ją paraliżuje. Nie chce takiego życia, jest pozostawiona sama sobie. Do tego pewnie kocha jeszcze swojego ojca...
    Pisze to co myślę, być może coś źle zrozumiałam xd także ten jest 1:38 wiec mam prawo pisać jakieś głupoty czy coś :D
    Kochanie, dziękuję, dziękuję, dziękuję za wszystkie słowa!♥ Dajesz mi ogromne wsparcie! A teraz lecę odpisać na Twój email. Całuje, Twoja Tulusia ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Idealny *-*
    Zapraszam do mnie na historię o serialu "Soy Luna" którego nikt jeszcze nie widział na polskim bloggerze ;)

    http://story-by-livia.blogspot.com

    Livia xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochanie! To jest cudowne! takkie tajemnicze!
    Kawałek z Niną wywarł na mnie największe wrazenie.. Nie sądziłam, że i w jej zyciu będą jakieś tajemnuce
    Marzy mi sie by gaston jej pomógł..

    Zapraszam na nowego o simbar -> http://melodias-que-lo-cuentan-todo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. cudo, ale szkoda ze juz nie piszesz, bo chetnie bym przeczytala dalej ;p

    OdpowiedzUsuń